Ogłoszenie


#31 2011-12-18 19:25:02

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: V - Xortdani

Helyasowi całkiem minął już efekt eliksiru. Odzyskał kolory jakby w jedną chwilę. Kiedy oprzytomniał, powiedział:
- Ja bym proponował rozbić gdzieś obóz. O tej porze i tak mamy małe szanse na dojechanie i znalezienie jakiegoś lepszego noclegu.

Offline

 

#32 2011-12-18 21:22:46

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: V - Xortdani

W tej samej chwili z dworku dobiegł ich stłumiony krzyk - chyba bólu. Dearien osądził, że był to raczej głos niewieści. Oblizał wygięte szyderczo wargi na myśl, że mogłaby to być Marcelle. Po chwili jednak zamknął usta gwałtownie usta i stanął dęba. To mogła być też czarodziejka...
- Nie, nie zatrzymujemy się. Jak najszybciej opuszczamy te błotniste lasy. Pojedziemy przez noc, a rano powinniśmy znaleźć jakąś... wieś. Tak, wieś. Prześpimy się w jakiejś wsi. A potem, o ile żadne z was nie będzie miało nic przeciwko temu, spotkamy się z moim znajomym. Przemycał martwe tkanki organiczne i żywe zwierzęta dla różnych sekt. Do rytuałów i tak dalej... Zapewne wie niemało o jednorożcach.
Spiął konia ostrogami i machnął ręką do towarzyszy, by ruszyli za nim. Chciał się stąd prędko wydostać. Po niemiłosiernie długiej nocy pełnej cieni i odgłosów, dotarł na skraj większego, brukowanego gościńca. Na omszałym paliku pełnym sęków i zniekształceń, kołysał się, skrzypiąc, drogowskaz - Bądzioszno ~ 2 mile.
- No, to wiemy gdzie odeśpimy nocną wędrówkę. - oznajmił pirat.


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#33 2011-12-19 17:15:28

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: V - Xortdani

Krew.
Czula jej zapach.
Szla jej sladami.
Miala tylko nadzieje, ze sie myli.
Szla cicho, bezszelestnie prawie, sila woli powstrzymujac sie od biegu. Chciala nawolywac, lecz sie powstrzymala. Wiedziala, czym to grozi.
Zatrzymala sie przed przymknietymi drzwiami, przed ktorymi konczyla sie jej droga. Uchylila je troche mocniej. Zimny dotyk sztyletu dodawal jej otuchy. Nasluchiwala. Bala sie spojrzec do srodka, bala sie tego, co tam zobaczy. Wbrew wszelkiemu rozsadkowi weszla do srodka.

Offline

 

#34 2011-12-19 19:32:09

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: V - Xortdani

Amras odwrócił się w stronę otwieranych drzwi, gotowy na każdą ewentualność. Z wielką ulgą odetchnął gdy okazało się, że w drzwiach stoi Yevereth. A więc wróciła.
Nie kontrolując się szczególnie, podszedł do niskiej kobiety i objął ją ramieniem przytulając, w odruchy zwyczajnych uczuć.
- Pomóż mu - powiedział błagalnym głosem, wskazując leżącego w agonii na łóżku Sigiona. Widok był iście szokujący, najemnik ostatkami sił kurczowo trzymał się cieniutkiej linii życia. Elf w myśli po stokroć przeklinał pirata. Gdyby nie jego wybujała duma, razem wyszliby może w lepszym stanie z tego potwornego pojedynku. A tak... Amras nie dokończył nawet myśli.

Helyas  x
Dearien x
Yevereth x
Amras x
Dralann 
Sigion


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#35 2011-12-20 14:34:38

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: V - Xortdani

Sigion był już prawie nieprzytomny. Nie widział już nic, wokół była tylko ciemność. Byl głuchy na wszystko. Czuł, że pamięć zaczyna go zawodzić. Co tu dużo mówić. Nie pamiętał kim jest. Chciał dotknąć swojego topora. Nie było go przy nim. Słyszał, że człowiek zawsze umiera sam, nawet, jeśli są przy nim jacyś bliscy. Poczuł, że znalazła się tu jeszcze jakaś osoba, jednak nie miało to już dla niego żadnego znaczenia...

Helyas  x
Dearien x
Yevereth x
Amras x
Dralann
Sigion x


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#36 2011-12-20 18:11:53

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: V - Xortdani

Gdy noc miała się ku końcowi zajechali do wioski Bądzioszno*. Jej zmęczeni kompani najpierwszej zawitali do gospody. Nawet nie chlali, chociaż bardowi oczy się błyszczały. Były jednak też podkrążone ze zmęczenia. Pirat ogłosił, że mają czas do południa. W tym czasie sam wynajął pokój i zapewne zasnął jak zabity. Dralann nie mając pieniędzy, ani chęci odsypiać w przepełnionej gospodzie a czując się równie znużona, co jej towarzysze poszła do stajni. I tam zasnęła na świeżym sianie, ale w smrodzie i brzęczeniu much. Zaczynało jej się podobać. Jednorożce... kto by pomyślał?






*co to w ogóle jest za nazwa?


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#37 2011-12-20 18:25:25

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: V - Xortdani

Helyas wchodząc do karczmy był zbyt zmęczony żeby myśleć o alkocholu. Oglądał go owszem, ale tylko dla analizy jaki chłam tu sprzedają, z wyjątkiem niektórych okazów. Z resztą, tego dnia i tak wypił o dwa łyki pewnego trunku za dużo. Zostawi go tylko na sytuacje wyjątkowe. Uznał, że także nie ma potrzeby go w tej chwili ujawniać reszcie. A niech myślą, że cały czas pilnuje przy sobie zwykłej gorzały. Przywykł. Wszedł do wynajętego wcześniej przez siebie pomieszczenia i opadł na łóżko. Ale nie spał. Ciekaw był jak sobie poradziła reszta z tą bestią. Tak, nie mogła być człowiekiem. Zbyt podejrzanie gapiła się na jego srebrną kostkę... no i gdzie u ludzi takie kielichy. Niestety działał tylko w dworze. Próbował już. Dobrze że skorzystał z niego wcześniej także w innym celu niż picie. Szkoda jednak, mógłby zdziałać z nim wiele. Zarobiłby nigdy nie brakowało by mu... Usnął.

*Ta wioska to chyba nawiązanie do jego miejscowości- Dzierżążno. Podobnie brzmi

Ostatnio edytowany przez c4wjajach (2011-12-20 18:25:51)

Offline

 

#38 2011-12-20 22:04:40

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: V - Xortdani

Uwolniwszy sie z elfiego uscisku, Yevereth podeszla do rannego.
-Ja...nie wiem, czy moge cos zrobic-powiedziala lamiacym sie glosem.-Postaram sie. Mow, co sie stalo.
Sluchajac opowiesci elfa, czarodziejka zajela sie uzdrawianiem. Przeklinajac barwnie swoje braki umiejetnosci czula, ze sie meczy. W pewnym momencie nie mogla juz stac o wlasnych silach. Osunela sie po lozku i usiadla na podlodze.
-Jak on to przezyje, to ja kurwa zaczne wierzyc w bogow chyba. I gdzie jest ta suka? Zajebie gnide.-wyszeptala.



Helyas  x
Dearien
Yevereth x
Amras
Dralann
Sigion

Offline

 

#39 2011-12-21 18:24:10

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: V - Xortdani

- Jak on to przeżyje, to ja kurwa zacznę wierzyć w bogów chyba. I gdzie jest ta suka? Zajebie gnide. - Wyszeptala.
- O mnie mówisz? - zapytała zadziornie Marcelle, wychodząc z cienia. Krew kapała jej z podbródka, między zębami zwisały kawałki skóry.
Amras, widząc co się szykuje, stanął pomiędzy obiema paniami, mając miecz w pogotowiu. Żywił ogromną nadzieję że Yevereth, której zdążył opowiedzieć historię* odkąd reszta się odłączyła, nie zaatakuje wampirzycy. Tak wyczerpany elf nie byłby w stanie powstrzymać je przed zabiciem siebie nawzajem. Posłał czarodziejce ostrzegawcze spojrzenie i ruchem dłoni nakazał zajęcie się Sigionem, podczas gdy sam ostrożnie podszedł do pięknej kobiety, i szeptem zaczął coś do niej gorączkowo mówić. Ta skinęła głową i wyszła z pomieszczenia. Po chwili usłyszeli też szuranie, jakie wydają przestawiane meble, w pokoju obok.

* Zaraz podeślę tę historię na priv


Helyas  x
Dearien
Yevereth x
Amras x
Dralann
Sigion


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#40 2011-12-22 14:04:18

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: V - Xortdani

Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy pirat, znów pełen energii, wstał z posłania. Nie wiedział, czy jechać tej nocy w dalszą wędrówkę, czy poczekać do rana i wtedy rozpocząć dalszą drogę. W gruncie rzeczy, ta wieś zdawała mu się całkiem przyjemna. Zostaną tu jeszcze i zobaczą, co ma do zaoferowania po zmroku...

Po załatwieniu oczywistych spraw w toalecie, Dearien zszedł niżej, do sali jadalnej. Powoli zaczęły się tu gromadzić najróżniejsze osobistości, mniej lub bardziej przyjazne. Zauważył Dralann pijącą coś z gwinta w narożnym stoliku, całą udekorowaną kłakami siana. Nagle, wpadł na pewien pomysł. Pobiegł do stajni, do juków swojego wierzchowca i wyciągnął z nich stertę koszul, spodni, pasów i rzemyków, które uprzednio zabrał z dworku. Wziął wszystko do swojego pokoju i zabrał się do roboty. Powinno być zabawnie.

- Pozdrawiam waszmościa - rzekł poważnie pirat, teraz nie wyglądający jak pirat. Jego tors okrywała szeroka biała koszula, na piersi krzyżowały się dwa pasy, z których jeden stanowił punkt zaczepienia dla pochwy z mieczem, którego rękojeść wystawała znad ramienia. Drugi pas zdobiły małe buteleczki napełnione różnymi alkoholami, które Dearien rzemykiem uwiązał do dziurek. Ciemne spodnie, spętane sznurkami nad i pod kolanem oraz koło łydki wchodziły gładko w czarne buty, które korsarz poprzekłuwał szpilkami imitującymi ćwieki. Włosy, teraz luźno rozpuszczone, oplatały mu ramiona. - Masz li jakie plugastwo do ubicia? - pochylił si,ę nad barem i przemówił do gospodarza szeptem - wiedźminem jestem.



Helyas  x
Dearien x
Yevereth x
Amras x
Dralann
Sigion


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#41 2011-12-22 17:45:20

Sarumo

Moderator

4806825
Skąd: warmińsko-mazurskie
Zarejestrowany: 2011-09-14
Posty: 2104
Punktów :   36 
WWW

Re: V - Xortdani

Po drzemce i małym popitku w karczmie postanowiła obejrzeć sobie miasto. Idąc, zobaczyła jak jakiejś staruszce wypadły jabłka z koszyka. Spojrzała się na Dralann ciepłym wzrokiem, licząc na pomoc. Schyliła się więc, by podnieść da jabłka i schować je do kieszeni. Zawsze to mniej zbierania dla babci. Skąd ona w ogóle miała jabłka tą porą roku?
Gryząc jedno z  nich udała się na rynek, gdzie dziwnym zbiegiem okoliczności katowano właśnie mężczyznę przywiązanego do słupa. Słupa, który zresztą już chyba miał swoje dni świetności za sobą. Pręgierz miotał się wraz ze skazańcem.
Podeszła do jakiegoś chłopa.
-A tego to za co kastrują?- spytała, a słodkie jabłkowe soki spłynęły jej z podbródka na szyję.
-Hę?-popatrzył na nią swym tępym wzrokiem zdezorientowany- A tego tu. Jakoś złoczynił. Bachorom serduszka wycinał pono...- zawahał się. Mężczyzna właśnie zemdlał. A może skonał z bólu- Magik jakiś. Ale Ci tu mówią, nie magik, a czarnoksiężnik*.
Ugryzła jabłko.
-A co to za ludzie?
-Wyznawcy nowego kultu, tak mi się wydaje... tego tam...
Przełknęła ślinę. Nie podobało jej się, że te nędzne psie syny tak się panoszą. Z drugiej strony, chyba Leartes wysłuchał jej próśb. Takiej okazji nie przepuści.

Gdy ludzie zaczęli się rozchodzić, podeszła do jednego z kapłanów. Szerokie rondo kapelusza przysłaniało jego twarz.
-Czymże zgrzeszył, ów brudny zwierz?- spytała z karykaturalnym przejęciem, które nie umknęło uwadze kapłana.
Mimo to spojrzał na nią uprzejmie i odpowiedział.
-Plugawił ludzkie serce.
-Słucham?
-Odbierał serca młodym chłopcom i oddawał je pustym drzewom.
-Jak?
-Wykuwał w korze otwór i wkładał tam serce. Myślał, że ożyją. Drzewców mu się zachciało. Psi wyznawca Leartesa. Znaleźliśmy w jego domu kapliczkę. Za szybko umarł, mieliśmy dlań jeszcze cały zestaw. Delikatny chłop, jak na takiego co dzieciom serca wyrywał...- Nie skończył, gdyż Dralann szybko pomaszerowała w stronę uliczki, gdzie widziała kobietę z koszem jabłek. Nie widziała jej nigdzie. Podeszła do zasmarkanej dziewczynki bawiącej się z kociętami.
- Nie widziałaś tu starej baby ostatnio... grubej. W czerwonej kiecce i... ona ma jabłka.
Dziewczynka przyglądała jej się z przekrzywioną na bok główką.
-A jak powiem, dasz ciastko?
-Jak nie powiesz dam ci w ten zasmarkany... oczywiście.
-Hm, nie.
-Nie? Ja muszę wiedzieć, skąd macie jabłka. Dziecinko, gdzie rośnie zielona jabłoń?
Dziewczynka zrobiła duże, maślane oczy.
-Oh, jesteś taka słodka, że mogłabym cię zatłuc na śmierć- powiedziała Dralann łapiąc małą za bluzeczkę- a teraz gdzie są jabłuszka, dziecinko? - uśmiechnęła się pokazując dziecku skinieniem głowy na wysunięty nóż.


Dziecko zaprowadziło ją do sadu pod wioską. Już z daleka między zmarzniętymi sennymi drzewami, było widać jedną zieloną jabłoń żywą jak na wiosnę.
-Tylko nie wolno, nic zrywać, to sad mamy..
-Wara mi!
Dziecko uciekło. Zaczęło zmierzchać. Została sama. Nie. Z nim.
Okrążyła drzewo, dotykając delikatnie jego kory. Wyczuła bicie serca.
Położyła się podeń i odetchnęła głęboko.
-Witaj
Drzewo poruszyło się gwałtownie. Odpowiedziało.
-Powiesz mi kto dał ci serce?
-Tylko głupiec
-Tak. To nie jest twoje prawdziwe serce, prawda?
-Nie. Moje już dawno uśpiono. Nie chcę serca, gdy nie mam ducha.
Dralann milczała.
-Można oddać ducha?- zapytała
-Chcesz dokonać zemsty?
-Tak.
-Zaczekaj chwilę. Niedługo wyjadą ze wsi. To podróżni.
Zamilkła, znów po czym spytała.
-A czy tyk kiedykolwiek wcześniej miałeś ducha? Jesteś młody. Nie jesteś prastarym dębem.
-Ty też.
-Jak to jest?
-Być nieświadomym?
-Tak.
-Jestem świadomy. Ulegliśmy, rozumiesz?
-Nie. Dlaczego owocujesz zimą?
-Zmuszono mnie do życia.
Zamilkła.
-Idź w zemście-rzekło drzewo- i powtórz im moje imię- zaszumiał i zamilkło.

We dwóch jechali konno w milczeniu. Zajechał im drogę.
-Leartes pozdrawia- powiedziała.
Pierwszego strzałą trafiła w twarz (śmierć natychmiastowa). Kapłan w kapeluszu, rzucił się na Dralann z krzykiem na ustach. Postrzeliła go w bark, a on spadł z konia. Stanęła nad nim. Wyciągnęła nóż. A potem bebechy. Taki był koniec Maridimora, osławionego później jako Wielkiego Czystego.




*nie mam pewności jak to jest z  nazywaniem złych czarodziei w Wiedźminie. Domyślnie niech to będzie czarnoksiężnik

I wzięłam kasę co była przy koniach. I konie też dla formalności.

Ostatnio edytowany przez Sarumojad (2011-12-22 18:37:51)


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


There is a pleasure in the pathless woods,
There is a rapture on the lonely shore,
There is society where none intrudes,
By the deep Sea, and music in its roar:
I love not Man the less, but Nature more

Offline

 

#42 2011-12-22 19:43:31

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: V - Xortdani

Helyas wszedł do pomieszczenia pełnego ludzi, stołów i piwa. Jednak tego dnia nie pił. Chciał zarobić. Rozejrzał się po karczmie. Nie było tu nikogo, dzięki komu dało by się zyskać parę koron. Wyszedł i zaczął się rozglądać po okolicy. Po niedługim marszu dotarł do jakiegoś targu. Jak na wioskę to było tam sporo towarów i ludzi. Właśnie miał podejść do stoiska z mięsem kiedy jego wzrok natrafił na stoisko z dużą ilością broni. Zdziwił go jego widok w takim miejscu ale podszedł. Jak się domyślał były to rzeczy w stylu: metalowa pałka, maczuga, ale na środku leżała całkiem ładna szabla. Podniósł ją aby obejrzeć. Miała piękne zdobienia. Była leciutka a jednak wyglądała na mocną i skuteczną. Odłożył. Nie miał pieniędzy... chyba, że...
- Skupujesz broń?- zapytał handlarza
- Zależy jaką.
Bard pokazał buzdygan.
- Czym płacisz?
- Mogę wybrać walutę?
- Byle nie talary.
- Mogą być denary?
- Nawet chętnie, niedługo wyjeżdżam tam gdzie są potrzebne.- handlarz obejrzał broń i rzekł:
- Dam 150 denarów.
- Ile?!- krzyknął oburzony bard i zaczął się targować. W końcu ustalili- 180.
Miał teraz 280 denarów. (licząc zdobyte korony)
- Ile dasz za miecz?- zaytał.
- Mam takie. Najwyżej 110.
Helyas postanowił się już nie targować. Sprzedał miecz i buzdygan i wziął do ręki nową szablę [7] (390 denarów- 370= 20).
Poszedł dalej rozglądając się po wiosce. Kuszę postanowił sobie zostawić ale teraz miał bardzo mało pieniędzy. Grą zarobił 10 denarów (łącznie 30) ale to nadal mało. Ale się nie martwił. W sakwie konia miał dwie głowy warte 50 koron. (w przeliczeniu na denary 500- 1 korona=10denarów). Powrócił do karczmy.

Chciałem sobie dokładniej ustalić ile mam pieniędzy

Ostatnio edytowany przez c4wjajach (2011-12-22 19:51:33)

Offline

 

#43 2011-12-23 20:25:00

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

Re: V - Xortdani

Karczmarz spojrzał na pirata z powątpiewaniem. Istotnie, "normalne" źrenice i rumiane policzki zdradzały niewiedźmińskość Deariena. Wiedząc wahanie barmana, korsarz przejął inicjatywę siląc się na poważny i beznamiętny ton:
- Nie obawiajcie się mnie, panie gospodarzu. Nie jestem zbirem jakim, a jedynie potwory ubijam. Macie tu jakie oszluzgi pode wsią? Wampiry, strzygi?
Gdy jego rozmówca spojrzał w przewiercające oczy Deariena, nie miał czasu ni ochoty zastanawiać się szerokością źrenic.
- Panie wiedźmin - zaczął nieco niespokojnie - wszystko u nas w porządku. Ale...
- Ale?
- Chłopy pono wiedzieli coś strasznego.
- Mówże dalej.
- Na skraju wsi, we zagajniku drzewa ruszające się widzieli.
- Powiedz no mi zdeka więcej.
- O to, panie wiedźmin, zapytaj ich osobiście. Siedzą takie obdartusy pode spichrzem i nic, ano bimber chleją.
- Dziękuję, panie gospodarzu. Zobaczę, co da się zrobić.

"Ruszające się drzewa" - pomyślał zrezygnowany - "Tym to chyba od gorzały mózgi odjęło". No, dostał swoje pierwsze wiedźmińskie zlecenie. Szkoda, że na coś, co nie istnieje. Nie chciał jednak jeszcze rezygnować ze swojej zabawy. "Gdzie by poszedł wiedźmin?" - zastanawiał się. Pio chwili namysłu skierował się pod wiejski spichlerz. Może spotka tych chłopów. Jeśli nie dowie się, co za proszki biorą, że drzewa im się przed oczami ruszają, to przynajmniej obalą razem flaszkę. Minął po drodze Helyasa, który parsknął śmiechem na jego widok. Nie wchodząc w dyskusję, pirat poczłapał dalej. Minął plac zgromadzeń, gdzie ślady krwi informowały o niedawnej egzekucji. Świerszcze zaczęły koncertować, kiedy finalnie stanął przed wrotami wielkiej, krzywej stodoły połatanej deskami. Nie było tam jednak nikogo. Nie widząc innej alternatywy, zaczął wracać do gospody. Może ten ich drużynowy bard coś zagra, a może będzie okazja kogoś naznaczyć bliznami. Wtem, usłyszał rżenie koni, fanatyczny okrzyk i jęk agonii. Dobiegały od wschodniego wyjazdu. Po minucie truchtu był na miejscu. Popatrzył na Dralann pytająco.


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#44 2011-12-24 14:42:00

 Wilk

Moderator

2107395
Zarejestrowany: 2011-06-03
Posty: 1277
Punktów :   

Re: V - Xortdani

Czarodziej budził się powoli. Przetarł oczy, zanim je otworzył, przeciągnął się ospale rozprostowując kości. W końcu wstał z niewygodnego łóżka i rozejrzał się po izdebce. Ale zaraz, gdzie on jest? Nie pamiętał tego miejsca. Nic, co tu się znajdowało nie było mu znajome, nawet ubranie na sobie miał obce. Rzucił się do przeszukiwania pomieszczenia, w efekcie czego znalazł wszystkie swoje rzeczy za wyjątkiem miecza. Zeźlił się i zaklął szpetnie. Po chwili zaczął trzeźwo myśleć, próbował przypomnieć sobie co się stało, skąd się tu wziął. Usiadł na łóżku krzyżując nogi, ręce oparł na postawionym na podłodze kosturze i zagłębił się w swych myślach.
    Rozmyślania szybko przerwało mu ciche pukanie do drzwi. Bez zezwolenia do izby weszła niska, ciemnowłosa, delikatnej urody młoda dziewczyna, lekko zamykając za sobą drzwi. W ręku trzymała drewnianą miskę z ciepłą jajecznicą i słusznych rozmiarów pajdą chleba. Jej piękne, ciemne, zielone oczy rozwarły się ze zdumienia na widok siedzącego Garveya, odruchowo wykonała krok w tył. Niefortunnym trafem jej stopa trafiła na wystającą z podłogi deskę, piękność potknęła się i machnęła kilka razy rękami w powietrzu by złapać równowagę. Udało jej się to, lecz miska z jedzeniem poleciała w górę i po łukowej trajektorii wylądowała tuż przed nogami czarodzieja. Dziewczyna patrzyła na niego jak na żywego trupa, oczy jej były wielkości piłeczek. Mag chciał załagodzić sytuację, więc uśmiechnął się swym szelmowskim uśmiechem i gestem pokazał brunetce, by się zbliżyła.
- Ty… ty żyjesz! Myślałam… że… się nie obudzisz… że wielmożny pan się nie obudzi… że… - szeptała. Potrząsnęła długimi lokami z niedowierzaniem i ukryła twarz w dłoniach płacząc.
- Ale obudziłem się. To taka tragedia? - zagadnął czarodziej i podszedł do dziewczyny obejmując ją za ramię. Ona przestała płakać i zadarła głowę go góry wpatrując się w jego nieprzeniknione oczy i rzuciła mu się w ramiona.
- Możemy porozmawiać? Nie wiem gdzie jestem, co tu robię, gdzie jest reszta, a przede wszystkim kim ty jesteś. Wytłumaczysz mi to?
    Dziewczyna chwilę milczała, po czym usiadła na nieposłanym łóżku. Za jej przykładem poszedł też Garvey.
- Jestem Pleur, córka karczmarza - zaczęła od przedstawienia się. Wzięła głęboki oddech i zaczęła znów mówić - Po waszych walkach leżałeś nieprzytomny w kącie, dookoła ciebie było pobojowisko. Twoi kompani zapłacili za nocleg i zostawili cię tu, a sami wyjechali dwa dni temu. Pieniędzy było na jedną noc, ale uprosiłam ojczulka, by cię nie wyrzucał stąd. Jakże to tak, poobijanego i bez oznak życia wyrzucić? Zajęłam się tobą, smarowałam maściami… Oni zostawili ci tylko konia. A ja myślałam… Ja głupia… - głos jej się załamał, przerwała. - Wyjedziesz teraz, prawda? Zostawisz mnie? - zapytała z oczami pełnymi łez. Czarodziej zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią.
- Oczywiście, że nie. Muszę szukać swoich kompanów, jestem im potrzebny. - odrzekł - W końcu będę musiał wyjechać, ale zabawię tu jeszcze trochę. Powinienem coś zjeść i się przygotować do podróży.
    Na jej piękne, czerwone usta wpełzł nieśmiały uśmiech. Zarumieniła się leciutko i odwróciła wzrok, lecz po chwili odważnie wbiła go w Garveya. Objęła go i zdecydowanym ruchem pociągnęła tak, by leżeli obok siebie.
    Spędzili razem miły poranek.


- Wrócisz tu jeszcze, prawda?
    Oboje stali przed karczmą. Garvey trzymał za uzdę osiodłanego konia, Pleur wisiała na jego szyi, wpatrując się w niego jak w nadprzyrodzone zjawisko. Było po południu.
- Ależ oczywiście, wrócę do ciebie - skłamał gładko czarodziej, jak to robił zawsze. Nie chciał, by dziewczyna rzucała się za nim w pogoń, a niechybnie do tego by doszło, gdyby nie obiecał powrotu.
- Ach, jak cudownie! - krzyknęła i puściła go, robiąc kilka piruetów ze szczęścia. Nagle stanęła i klepnęła się delikatnie w czoło. - Jak mogłam zapomnieć! - pobiegła do karczmy. Wróciła po chwili z niemałym pakunkiem, wręczając go czarodziejowi. Ten otworzył go, by obejrzeć zawartość. Dostał w prezencie płaszcz z kapturem, rzemienie, ubranie na zmianę, jedzenie i picie na tydzień i dwie butelki alkoholu.
- Dziękuję - powiedział i pocałował kobietę, a pod nosem mruknął - Teraz najbardziej przydałby mi się miecz.
    Dziewczyna spochmurniała, lecz zaraz uśmiechnęła się i w podskokach ponownie wbiegła do karczmy. Wróciła z mieczem w pochwie i dała go magowi. Garvey z wahaniem przyjął podarunek i wyjął go, oglądając dokładnie. Był niedrogi, lecz też nienajgorszej jakości. Najważniejsze, że nowy.
- Ojczulek dostał go w prezencie, ale nie potrzebował do tej pory - wytłumaczyła cicho Pleur oglądając się dookoła, czy nikt nie podsłuchuje. - Tobie bardziej się przyda. Ale nie mów mu, że ci go dałam.
    Czarodziej uśmiechnął się szeroko, przypasał miecz, pocałował dziewczynę i wsiadł na konia.


Wiatr przyjemnie rozwiewał mu włosy, wyjątkowo niezwiązane rzemieniem. Pędził na koniu całą noc, nie zatrzymywał się na dłuższe postoje. Zwierzę było na skraju wyczerpania, lecz znajdowali się w lesie, a mag wiedział, że nad ranem może być tu niebezpiecznie. Długo nie spał, lecz nie odczuwał zmęczenia; wystarczająco długo wypoczywał w karczmie. Dwa dni w letargu robiły swoje. Był zły na kompanów, że go tam zostawili, lecz chciał to wyjaśnić z nimi w rozmowie.
    W pewnym momencie usłyszał świst strzały, grot lekko musnął jego włosy. Po chwili drugi raz. Zatrzymał konia, schował się za drzewo. W niewielkiej odległości od siebie zauważył sylwetkę, najprawdopodobniej człowieka. Gdy upewnił się, że nie dostanie strzałą w serce, Podszedł w stronę nieznajomego. Przyglądał mu się dłuższą chwilę. Był ubrany w skórzany, sięgający ziemi płaszcz, twarz okrył kapturem, spod którego wystawały tylko długie jasne włosy.
- Kim jesteś? - zapytał nieufnie, lecz intrygowała go ta postać.
- Jestem światłem, choć wciąż szukam cienia;
będąc rzeką umieram z pragnienia;
jestem słońcem, co zaszło o świcie;
jestem śmiercią, co stała się życiem. - usłyszał w odpowiedzi śpiewny głos, niewątpliwie kobiecy.
- Nic mi to nie mówi. Możesz mi to powiedzieć jaśniej?
- Jestem Głosicielem Prawdy, Czyścicielem Świata, Upadłym i Powstałym, Mordercą Niewiernych - odpowiedziała znów zagadkowo obca. - A przede mną właśnie stoi niewierny. Nawet coś więcej, niż niewierny, wszak to mag, plugawy odmieniec zaprzeczający prawom Natury! Zdradził cię twój kostur, odmieńcze. - kobieta splunęła na ziemię, napięła łuk i wymierzyła w Garveya. - Rozprzestrzeniacie się, rozmnażacie jak króliki. Dać wam trochę wolności, spuścić was lekko ze smyczy, wypuścić z klatki, a już dążycie do władzy, już pragniecie nas zgubić! Ale nie, ja się nie dam, sama was wytępię, parszywe mutanty, wymorduję co do ostatniego, choćbym musiała świat cały przemierzyć!
    Czarodziej przestał słuchać gróźb w momencie, gdy ta napięła łuk. Skupił się, wyczuł żyłę Mocy, pobrał odpowiednią ilość. Gdy był gotowy wymamrotał zaklęcie, wykonał szybki gest dłonią i rzucił ognistą siatką we wroga. Kiedy kobieta miotała się [tracąc hp], Garvey wymierzył w nią mieczem i trafił w dziurę między płonącymi nićmi. Szybko dokończył dzieła wbijając go raz po razie.
- Życie za życie. Nie zadzieraj z czarodziejem. - powiedział, gdy nieznajoma zamarła w bezruchu. Wyczyścił miecz o trawę i obejrzał się za jej łukiem. Razem z kołczanem odrzuciła go daleko, lecz obie rzeczy były nadwęglone, nie nadawały się do użytku. Mag wzruszył ramionami, pobrał tyle Aury, ile tylko mógł i pognał w kierunku wyjścia z lasu.


    Gdy słońce powoli zachodziło, Garvey znalazł się w wiosce o wdzięcznej nazwie Bądzioszno. Był zmęczony, po walce z fanatyczką zatrzymał się tylko pożywić i napoić konia. Pytał mieszkańców o drogę do jakiejś karczmy, jednoznacznie pokazywali w tym samym kierunku. Gdy dotarł pod jej drzwi schował włosy pod kapturem, zostawił przywiązanego konia i wszedł.
    Pierwszym, co mu się rzuciło w oczy była znajoma twarz. Twarz barda. Helyasa. Podszedł do niego, ciężko padł na ławę, odrzucił kaptur.
- Helyasie! To ja, Garvey. Gdzie reszta? Co wy tu robicie? Co się działo?! - zarzucił barda pytaniami.

Offline

 

#45 2011-12-25 18:55:13

 c4wjajach

Użytkownik

48946049
Skąd: Za daleko...
Zarejestrowany: 2011-05-28
Posty: 2546
Punktów :   -1 
.: spam-master

Re: V - Xortdani

Gar... Var.. Ey...!- krzyknął zaskoczony bard choć w jego głosie dało się odczuć radosny ton.
- Już odpowiadam... Wybacz za miecz ale bez niego niewątpliwie ja i Amras bylibyśmy bez życia w tej chwili... ale widzę, że z tym kłopotem sobie poradziłeś. Po walce wpadliśmy na trop szajki i musieliśmy natychmiast ruszyć w bój [...] (Tu opowiada jak opłacili mu nocleg, ruszyli w ucieczkę przed ludźmi po samobójstwie Vanessy, jak trafili do dworu Marcelle, jak Sigion, Elf i czarodziejka zostali a on pirat i Dralann- opowiedział mu o niej- wyruszyli swoją drogą nie odpuszczając sobie misji związanej z rogiem zwierza i wreszcie jak rozdzielili się tymczasowo w karczmie w owej wsi a pirat postanowił zabawić się w wiedźmina).
- Nie żyw do nas urazy, gdybyśmy cię zabrali to z pewnością by cię zarżnęli śpiącego a potem musieliśmy uciekać przed hołotą. Twój miecz niestety ma Amras, ale skoro ja go miałem na początku, przyjmij ode mnie to. Również wiele warte- powiedział odlewając do małej buteleczki trochę eliksiru z piersiówki.- Nie wiem co to ale robi niezwykłe rzeczy. Daje wspaniały słuch na pewną chwilę. Ja właśnie mam zamiar sprzedać dwie głowy bandytów warte po 50 koron. Nie wiesz, gdzie można to zrobić?- Spojrzał pytająco na maga. On sam nie był doświadczony w handlu takimi rzeczami a mag wyglądał na kogoś obeznanego w takich sprawach. Przynajmniej bardziej niż bard. Chyba odsprzeda komuś tą szablę z powrotem i uzbiera na lepszą jak już sprzeda łby...

Sory, że piszę teraz ale nie dam magowi czekać Jak komuś zależy to niech śmiało się wpycha przy następnej kolejce przede mnie.

/Przechodzimy na PW - Wilk

___________________________________________________________________________________
Dobra sam się pogubiłem więc kolejka obecna wygląda jak niżej:
Yevereth x
Helyas x
Sigion x
Garvey x
Dralann x
Dearien x
Amras
(Heian)

Offline

 
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi