To zajebiste pytanie. Odpowiedź może być mniej ciekawa. Moim zdaniem to jest taki myk, który działa na wyobraxnię czytelnika. Wyobrażasz sobie coś wspaniałego, np. ruiny zamku w wiedźminie z tymi kwiatami, które są w chuj zajebiste, a potem dostajesz info, że w czasach świetności elfów było jeszcze zajebistsze. A teraz patrz, masz książkę o czasach świetności elfów. Ktoś ich zaatakował to go zajebały, bo są jedną z najsilniejszych ras. Kolejny atak też odparły, grzebiąc paluchem w spiczastym uchu. A potem przez 10 lat dyskutowały na temat literówki w Sadze o Ilithien, po czym rozgromiły jeszcze kilka agresorów. Lepsza byłaby książka, która pokazałaby ich upadek i wyjaśniła dlaczego z wysokiego rodu stały się najbardziej pogardzana rasą
Offline
No niby tak, tylko że nie chodzi mi typowo o wiedźmińskie uniwersum, ale ogólnie .
Zawsze można napisać książkę, w której nie ma krótko żyjących (względem elfów) ras (w końcu ludzi w 90% darzyły pogardą), lub sprowadzić ich istnienie do "gdzieś tam żyją sobie głupi jak but ludzie, mnożą się jak króliki, więc raz na jakiś czas (raz na 300 lat? ) lecimy ich powyrzynać, dla zabawy, żeby nie zrobiło się ich za dużo".
I takie rzeczy, jak zastanawianie się nad literówką w Sadze o Ilithien można z 10 lat skrócić do 10 minut czasu książki (co nie zmienia faktu, że u elfów to może trwać i 10 lat). Tolkien nie miał problemu, żeby ukazać wiec entów (ekspresowy, ale przecież książka powinna mieć fabułę i pewne rzeczy w wyniku akcji mogą dziać się zaskakująco szybko jak na tempo działania długowiecznych ras).
Mnie osobiście tylko irytuje ten wszechobecny weltschmerz elfów, że giną. Chyba w każdej książce, którą chwyciłam do ręki i są w niej elfy, one cierpią.
Offline
Ty chyba nie rozumiesz o co mi chodzi
Nie chodzi mi o to skąd się wzięły elfy z ich długowiecznością - to wiem i akceptuję.
Chodzi mi o to, że w każdej książce elfy są smutną, podupadającą rasą i zastanawiam się po prostu dlaczego tak jest.
Offline
Administrator
Otóż to Tolkien utworzył ich archetyp dla literatury fantasy, a w bardzo dużej mierze oparł je przecież na angielskich legendach, których był entuzjastą i badaczem.
A skoro w nich one były takie melancholijne, wyalienowane, to i u Tolkiena były. Potem zaś taki schemat był wielokrotnie powielany, bo czytelnikom się to podobało, no i ogólnie stanowiło śliczny kontrast dla rasy ludzi.
Inną też sprawą jest to, że czytelnicy przywykli do takiego obrazu elfów i właśnie tego od pisarzy oczekują. To znaczy, jeśli już umieszczać elfy, to takie jakie znamy. A jeśli miałyby mieć cechy odbiegające od schematu, to już lepiej stworzyć własną rasę, jakoś ją nazwać i tymi cechami obdarzyć.
Albo można też pójść w stronę Paoliniego - odwzorować część ras (jak elfy, te długowieczne itd), część pozmieniać (smoki bardziej występowały jako groźne bestie, tutaj mamy do czynienia z ich inteligencją i szlachetnością), albo też zrobić tę nową rasę, nazwać je urgalami...i nadać wszelkie cechy tolkienowskich orków
BTW. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem tyle mądrości na tym forum padło
___
A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___
Offline
Administrator
Chędoż się, Szifer xD I wróć do tematu ;d
___
A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___
Offline
Okej. Zostawię alienowość, weltschmerz i melancholię elfów i przejdę do sedna: smutno, że one zawsze w książkach wymierają i nikt nie napisał książki osadzonej w czasach świetności elfów w dowolnym uniwersum.
A z tymi mądrościami...no, ja nie chcę nic mówić, ale należy mi się bycie moderatorem chociaż xD
Offline
Amras popisywał się już mądrością na forum, tak, żeby nie podkopywać jego autorytetu. Ostatecznie zrobił na WGW A co do elfów, w czasie świetności, tak jak pisałem, musiało być nudno, chyba, że tak naprawdę w czasie świetności elfów żyły tylko dwa elfy. Samiec i samica. Pomyślały sobie "jesteśmy wspaniałe, długowieczne i mamy olbrzymią moc, taka jak nikt. Zróbmy coś, czymś inne rasy bedą mogły się fascynować" i tak we dwójkę zaczęły budować olbrzymie miasta z myślą "Ale będą się zastanawiać jak nam się to w ogóle udało, cóż to za wspaniałą cywilizacja, itd, itd." Załóżmy, e ta dwójka to były nadelfy. Elfy Wysokie. W każdym razie nie te melancholijne pokraki. Pełne życia, radości, itd. W końcu spotkały ludzi. POmyślały sobie "jest nas tylko dwójka, może podzielmy się wiedzą i długowiecznością z kimś innym?" Tak też zaczęły ludzi nauczyć i zmieniać w podobnych do siebie. Tak powstały elfy, które znamy teraz, te które nazywają siebie wysokimi, gdyż nie były z tego rodu, nie mniej wpłynęła na nie bezpośrednio magia tych pierworodnych najwyższych elfów, w taki sposób, że mogły ją przenosić z pokolenia na pokolenie. Nie mniej nie były tak silne jak te pierwsze dwa. Oczywiście stało się tak jak zawsze, ludzie i ich pasja kazały im zabić ich dobrodziejów, a sami ogłosili się najwspanialszymi istotami na ziemi. Część elfów, które nie chciały mieć z tym nic wspólnego, osiadły w lasach i znane sa nam jako leśne elfy. Część chciała śmierci tych, którzy zabili ich rodzicieli i postanowili stracić część swoich umiejętności w zamian za fizyczną siłę i napędzającą je wściekłość i tak powstali orkowie. Inna część postanowiła, że za wszelką cenę wskrzesi tę dwójkę więc zaczęli parać się nekromancją i tak powstały mroczne elfy.
Mógłbym napisać książkę
Offline
Administrator
Szifer napisał:
Mógłbym napisać książkę
Zrób to. Sigion czeka. I ja - od roku 2013. Obym się doczekał!
___
A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___
Offline