Ogłoszenie


#1 2012-02-12 18:51:57

 Dearien

http://fotoo.pl//out.php/i126697_za-yadminh.jpg

22692500
Skąd: Ziemie Pomorskie
Zarejestrowany: 2010-07-25
Posty: 812
Punktów :   -39 

II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

_


http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRxqPgBW4QmpI3ZFVP7mbg9rDykFP8FmXlmOK2apVAdGOA1TqAf

Offline

 

#2 2012-02-13 18:42:09

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Amras owijał rzemienie wokół nadgarstków. Robił to automatycznie, bez zastanowienia - bo gdyby poświęcił temu chwilkę czasu doszedłby do wniosku, że owijanie jest bez sensu. Jak wszystko to, co robi w życiu. Dlatego zasadniczo elf Amras nie myślał zbyt wiele.
Mijał już drugi dzień, odkąd przenieśli się z karczmy w Tretogorze do ukrytej bazy - osady Scoia'tael w lesie sąsiadującym z miastem.
Amrasowi bardzo się to podobało - czuł się wreszcie prawdziwie wolny, no i był wśród swoich. Widział, że jego towarzysze już niekoniecznie powielają jego zachwyt - może poza Sigionem, który odnalazł się w grupce krasnoludzkich bankierów z Mahakamu, którzy porzucili interesy i przyłączyli się do rebelii - jednak wiedział, że nic im nie będzie... W każdym razie, nic im nie powinno być, a mogą się przysłużyć sprawie. W końcu, każdy chciałbym zginąć w imię niepodległości, wolności, i w obronie cnoty.
Amras wstał, przechadzając się w tę i nazad przed namiotem swoim i swych towarzyszy. Zmierzchało, a on czekał na pojawienie się dowódcy komanda, który miał wtajemniczyć nowych w plan i nadać im pierwsze zadanie.
Po godzinie pojawił się. Szedł w asyście czterech wysokich elfów.
Sam był względnie niski, jak na elfa. Kurcze włosy związane miał rzemieniem, zaś na ostrych kościach jarzmowych odbijały się iskry ogniska. Był szeroki w barkach, silny, jego twarz zdradzała zahartowanie. Znaczona była gęsto bliznami, świeżymi i starymi.
- Angus Bri Cri - powiedział, ściskając prawicę wyciągniętą przez Amrasa. - To ja dowodzę tym komandem. Jestem tutaj tylko chwilowo, by przyłączyć je do regularniejszego wojska. Mimo wszystko, w Tretogorze jest co zrobić. Dlatego wy spadacie mi jak z nieba - potrzebowałem kogoś zręcznego, mobilnego, by namieszał za murami miasta. Tym bardziej oczy me się cieszą, gdy widzą, że wśród nich stoi elf... Cerbin - uśmiechnął się do Amrasa, odsłaniając szczękę pozbawioną kłów. - Oto co dziś macie do zrobienia... Sprawa jest niecodzienna. W zasadzie to nic wielkiego, bo chodzi o zlikwidowanie tretogorskiego patrolu, natomiast ważne jest... wrażenie estetyczne całego zajścia. Te psy z miasta robią się coraz zuchwalsze. Wiedzą, że jest nas garstka, że zapędzili nas w kozi róg, że nie zdołamy się obronić przed masowym kontratakiem. Chodzi mi o to, żeby nieco zmienili o nas zdanie... Chcemy zwiększyć w ich oczach naszą liczebność i brutalność, z naciskiem na to drugie. Tak więc, bez owijania w bawełnę, idziecie do ich obozu, błyskawicznie wszystkich zarzynacie, a potem... potem masakrujecie zwłoki, demolujecie campingową infrastrukturę, słowem ~ rozwałka i syf. Zrozumiano? Po wszystkim możecie wykąpać się w źródełku. - przy ostatnich słowach Angus posłał drużynie uśmiech, który mógł uchodzić za paskudny. Odwrócił się na pięcie i odszedł, nie mówiąc nic więcej.
Amras x
Sigion
Garvey
Yevereth


Typowy żołnierz <11 żołnierzy w patrolu>
Cechy
Ko: 2    Po: 2    Si: 3    Zm: 2    Zr: 2    Zw: 2
In: 2    Og: 1    Wo: 1
Żywotność: 33
Uniki: 3
Zbroja: Miękka zbroja, tarcza (łącznie +4 obrony).
Broń: Miecz jednoręczny (5) i nóż (2) / miecz dwuręczny (7) / halabarda (8) / kusza (6). Do wyboru
Umiejętności: Jeździectwo 3, Hazard 1, polowanie 1, taktyka 1, zimna krew 1


Kapitan Ranghorn
Cechy
Ko: 4   Po: 2    Si: 3    Zm: 2    Zr: 3    Zw: 2
In: 3    Og: 1    Wo: 1
Żywotność: 49
Uniki: 3
Zbroja: Miękka zbroja, kolczuga, hełm (łącznie +6 obrony).
Broń:Topór dwuręczny (7) i kusza ręczna (6)
Umiejętności: Dowodzenie 3, geografia 1, jeździectwo 3, taktyka 2, zimna krew 2


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#3 2012-02-13 21:26:05

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

- Nawet podoba mi się to zadanko - Sigion miał morderczy uśmiech - Mam kilka pomysłów... Poza tym muszę przetestować nową broń. - Sięgnął dłonią do rękojeści miecza umieszczonego na plecach. To była jedna z najlepszych broni, jakie miał w życiu. Była leka i wytrzymała. Ostra jak brzytwa. Runy wygrawerowane na ostrzu dodawały jej charakteru, mimo, że nie miały żadnych magicznych mocy. Krasnoludzka robota! Tylko elfickie mogły się z tym równać... No może z wyjątkiem ostrzy robionych przez gnomy. Sigion złapał za rękojeść, potem puścił ją i ponownie oparł dłoń na rękojeści Roegnara. Podobał mu sie pomysł masakrowania. Tym bardziej, że napatrzył się już na cierpienie krasnoludów. - Trzeba będzie masakrować ciała już przy samym atakowaniu. Kiedy będą już martwi zostawimy charakterystyczne ślady, przez które mogą nie uwierzyć temu, że jest nas dużo. Poza tym to zdezorientuje przeciwników. Amrasie, proponuję, żebyś nie atakował bezpośrednio. Strzelasz z łuku i zmieniasz szybko pozycję. Najlepiej po kilka strzał na jedną osobę. Yevereth i Garvey... Myślę, że Garvey mógłby mi pomóc atakować bezpośrednio, a Yev... Strzelałaś kiedyś z łuku?? Mogłabyś pomóc Amrasowi. Scoia'tel na pewno mają jakieś łuki. Nie musisz trafiać. Jeśli do okoła będą powbijane strzały to tylko zwiększy efekt liczebności. Nie wiem jak moglibyśmy wykorzystać waszą magię... Chyba, że dalibyście radę zrobić iluzję Ogni unoszących się w powietrzu dookoła pola walki, ewentualnie iluzja strzał spadających z nieba?? Nie wiem. Co o tym myślicie?? I najważniejsze. Trzeba zostawić jedną, dwie osoby przy życiu, żeby to zrelacjonowały. Niech relacja będzie ich głównym dowodem na nasza liczebność, a to co zostanie po walce tylko im pomoże uświadomić, że mają kłopoty...


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#4 2012-02-13 22:10:30

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

- Iluzja? A na jaką cholerę komu iluzja, skoro można to naprawdę wszystko podfajczyć? Ja to nawet tak bym wolała. Wystarczy "przez przypadek" podpalić jedną zasłonkę, tudzież jakąś inną rzecz, która się zapali, od niej odpalą się wszystkie inne i macie swoje efekty specjalne - powiedziała Yevereth, starając się, żeby zabrzmiało to lekceważąco, wewnątrz aż gotując się ze złości.
Oprócz chamstwa i skurwysyństwa pogardzała bardziej tylko jedną rzeczą - nietolerancją.
Zajęła się czyszczeniem klingi swojego miecza. Przydałoby się coś lepszego, pomyślała. Nie zna się na broni. W zasadzie na niczym się nie zna. Oprócz robienia ludzi w chuja.
- Na łuk się nie zgadzam. Strzelanie nigdy mi nie wychodziło. Jeszcze trafiłabym w kogoś z was, celując w przeciwległy kąt pomieszczenia. Chyba że ktoś udzieli mi szybki kurs pod nazwą "jak nie zabić siebie i swoich towarzyszy strzelając z łuku", wtedy ewentualnie mogłabym iść strzelać. Ludzie to skurwiele. Żałuję, że muszę do nich należeć. Przynajmniej w jakiś sposób się przydam...

Amras x
Sigion x
Garvey
Yevereth x

Offline

 

#5 2012-02-15 19:31:17

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Amras przypatrywał się uważnie swoim towarzyszom. Nieco niepokoiło go to, że tak ucieszyli się na wieść, że mają mordować swoich pobratymców. W zasadzie, nic nie obchodziło go plemię ludzkie, ale myślał, do czego jeszcze zdolni będą Sigion z Yevereth. Może jednak na powrót powinien sypiać ze sztyletem pod poduszką?
- Iluzja to jest dobry pomysł. Prawdziwy ogień mógłby się wymknąć spod kontroli, poza tym, co to jest dla ciebie - iluzja pochodni? Na dystans sam sobie chyba będę radził, o ile będziesz trzymał żołnierzy na bezpiecznej odległości, Sigionie. Postaram się trafić jak najwięcej, nim zdecyduję się na walkę wręcz - skończył mówić.
Podszedł do wskazanego przez Bri Cri elfa po mapę. Ten mówił mu jeszcze ściszonym głosem o ewentualnych niebezpieczeństwach - swego rodzaju sportem, czy może hobby tretogorskich żołnierzy stało się zastawianie pułapek i wnyków, przeznaczonych dla Wiewiórek. Amras podziękował mu skinieniem głowy i powrócił do swoich.Pokazał im mapę, nakreślił ogólny obraz obozu.
- Gdy słońce zajdzie, ruszamy. Cały dzień dzisiaj gnuśnieliśmy, więc nie ma sensu odkładać tego na jutro - elf przez chwilę rozważał możliwość konnego ataku. - Robimy podobnie jak z Wesołą Kompanią. Sigionie, ty zajdziesz ich od zachodu, Yevereth od wschodu. Ja będę się kręcił to tu, to tam, strzelając do nich. Teraz ważna sprawa: pamiętajcie, że to jest regularne wojsko. Są dobrze uzbrojeni, zwiadowcy mówią między innymi o trzech halabardnikach. Powtórzę, to nie jest zbieranina z ulicy, są wyszkoleni, pod komendą jednego z najlepszych dowódców całej Redanii. Każdy też ma tarczę i lekką zbroję na sobie. Gdy zacznie robić się gorąco, uciekajcie w las i starajcie wrócić się do obozu, bez brawury. Martwi Wiewiórkom się nie przydamy.
Wszedł do namiotu i zaczął się przygotowywać. Do pasa przytroczył miecz, w cholewę buta włożył sztylet. Kołczan uzupełnił strzałami podarowanymi mu przez komando, z grotami specjalnie spiłowanymi, które rozpryskują się na małe ostrza po trafieniu w cel, co bardzo utrudnia - praktycznie uniemożliwia - uratowanie poszkodowanego. 
Tak uzbrojony, wyszedł na zewnątrz. Do zmierzchu pozostawało jeszcze około godziny, czas ten więc postanowił na obejście obozu Wiewiórek. Musiał przyznać, że rebelianci wybrali świetne miejsce, niewidoczne dla ludzi, którzy nie wiedzą do końca, co mają szukać. Ponadto, umożliwiało skuteczną obronę nawet wobec kilkukrotnie liczniejszego wroga.
W umówionym czasie spotkali się przy pniu wiekowego dębu i wyruszyli.
Patrol stacjonował dwie mile dalej, na obrzeżach lasu. Blask ogniska widzieli już z daleka.
Amras zliczył w obozie tuzin ludzi. Jedenastu żołnierzy i ich dowódca, który bardzo wyróżniał się pośród żołdaków. Skład patrolu stanowiło trzech halabardników, dwóch kuszników i sześciu mieczników. Amras jęknął cicho w duchu - spodziewał się, że będzie ciężko, lecz nie aż tak. Każdy z żołnierzy, oprócz tarczy, posiadał też kolczugę, dowódca zaś dodatkowo hełm. W obozie panowała bezwzględna dyscyplina, wszystko chodziło jak w novigradzkiej machinie do liczenia czasu. Zaskoczyć może i się ich uda, jednak elf nie wiedział, jak to może pomóc. Wiedział, że żołnierze nie wpadną w popłoch, nie przy tym dowódcy.
Po kilku minutach, gdy Sigion i Yevereth zajęli już swoje pozycje, przystąpili do wykonywania zadania. Amras podkradł się bardzo blisko, by przynajmniej jeden strzał okazał się z miejsca śmiertelny.
Nie przeliczył się.
Szyp przebił leżącemu na kocu halabardnikowi gardło. Ten podkurczył nogi, zacharczał, opluwając się krwią. Na nogi zerwał się przy tym cały oddział - zbili się w ciasną grupę, tworząc ścianę z tarcz. Tylko jeden zaryzykował i starał się pomóc rannemu koledze. Widząc jednak że bez pomocy magii nic nie zdziała, powrócił do kręgu, przygotowując się do odparcia ataku.
Amras zaklął w duchu. Dokładnie tak, jak się spodziewał. Posłał kolejną strzałę, która wbiła się w drewno. Trzeci odbiła się od żelaznych okuć.
To będzie długa noc.


Amras x
Sigion
Yevereth


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#6 2012-02-15 21:00:36

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Przyczaiła się na obrzeżach lasu, powoli naciągała łuk pożyczony od Wiewiórek. Miała nadzieję, że szybkie lekcje obsługi łuki, które udzieliły jej elfy na coś się przydadzą.
Strzała Amrasa poszybowała w stronę jednego z żołnierzy.
Martwy.
Kiedy to zauważyła, naciągnęła łuk do końca i posłała strzałę w stronę pancerza z tarcz.
Chybiła.
Zaklęła szpetnie i ponowiła próbę. Jeden z kuszników opuścił tarczę.
Głupie szczęście, dopomóż mi i tym razem, pomyślała.
Jeden z żołnierzy upadł na ziemię z strzałą tkwiącą w głowie (martwy). Dziwny widok. Posłała trzecią strzałę, ale kolejny raz nie trafiła.
Bełt dosłownie musnął jej policzek.
- Osz, ty skurwysynie. Tak się bawić nie będziemy. Koniec - mruknęła pod nosem. Skoncentrowała się i krzaczek stojący idealnie naprzeciw niej zajął się ślicznym, czerwonym płomieniem. Za nim jeszcze kilka następnych.
Ogień szybko się rozprzestrzeni. Stworzy tu piękny widoczek, nie ma co.
Szkoda, że tylko iluzyjny, ale zawsze coś.
Dziwiła się, że żołnierze tak długo zachowują zimną krew.
Wykorzystała chwilowe rozproszenie oddziału i wkroczyła między nich z obnażoną klingą, gotową do rozlewu krwi.

Amras x
Sigion
Yevereth x

Offline

 

#7 2012-02-16 19:43:30

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Sigion nie brał topora. Topór byłby dobry w walkach z jednym, silniejszym i wolniejszym przeciwnikiem. Tutaj musiał wykazać się sprytem. Plan Amrasa nie był zły. Każdy zachodził z innej strony. Sigion wziął oba miecze, Roegnara przy pasie i swój krótki na plecach. Do namiotu, który dzielił z Amrasem przyszedł wcześniej krasnolud i dał mu srebrny nóż. Mówił, że niektóre komanda uzbrajają się w nie w razie kłopotów podczas akcji, ale raczej rzadko ich używają. Najemnik był zadowolony, bo nie chciał się obciążać Vanessą. Nóż miał u pasa, a w cholewie buta dodatkowy kord. Wziął też łuk. Kiedyś ćwiczył strzelanie i szło mu dosyć średnio, jednak chciał zwiększyć ich szansę na powodzenie misji.
Tak jak Amras podejrzewał byli przygotowani. Nie był to zwykły oddziałek. Elf zastrzelił jednego i strzelał dalej. Nie szło najlepiej. Yevereth zastrzeliła drugiego. Sigion postanowił narobić więcej zamieszania niż szkód. Ognie już się pojawiły, jednak żołnierze nadal zachowywali zimną krew. Sigion napiął łuk i wypuścił strzałę do góry na oko wymierzając odległość i starając się, aby przez przypadek nie trafiła w drzewo. Wypuścił tak kolejno cztery strzały, a potem zaczął celować w żołnierzy i dopiero w nich strzelać. Szybko wypuścił pozostałe osiem strzał. Odrzucił łuk w bok i pomknął w zarośla. Usłyszał jak tuż za nim w pień wbija się kilka bełtów. Wyciągnął półtoraręczny miecz z pochwy i z bojowym okrzykiem ruszył na drużynę przeciwników. Tak jak umówił się wczesniej z Yevereth ona powieliła ten okrzyk. Efekt był całkiem udany. Już strzały prawie zniszczył ducha przeciwników ( Amras zrozumiał zamysł Sigiona i też posłał kilka strzał z góry ) a bojowy krzyk dochodzący z obu stron! wzbudził w nich strach. Jednak nadal się trzymali. Dopiero keidy wybiegł z zarośli najemnik zobaczył, że kolejnych dwóch żołnierzy zginęło od strzał. Postanowił najpierw pozbyć się halabard. Biegł w stronę człowieka, któy dzierżył tą broń o długim drzewcu. Próbował go pchnąć, lecz Sigion zrobił unik i ciął drzewce. Przełamały się. Najemnik natychmiast wykorzystał jego zdziwienie i ciął go na odlew mieczem ( 33 - 12 ). Ten padł na ziemię, jednak nadal żył, starał się zacisnąć ranę idącą od lewego ramienia po prawe biodro. Sigion nei miał czasu go dobić. Od razu przeszedł w pozycję obronną, bo rzuciło się na niego kolejnych dwóch, tym razem z mieczami i tarczami. Tarcze mocno utrudniały sprawę, ale Sigion wykonał swój plan. Pozbył sie halabardy i częściowo odsłonił kuszników. Teraz liczył na Amrasa i Yevereth. Mają chwilę, zanim ci się ponownie przegrupują...


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#8 2012-02-17 22:32:11

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Te elfy chyba zdrowo pogwizdało.
To, że mieli w trójkę pokonać cały oddział dobrze wyszkolonych żołnierzy od samego początku wydało się jej nierealnym i zdrowo powalonym pomysłem. Jednak cały idiotyzm tego dotarł do niej dopiero teraz, kiedy stała naprzeciw wyszkolonego oddziału wojska z dwoma kompanami za plecami.
Śmierci, bój się kogo zaraz zabierzesz za sobą!
Niewiele się namyślając, zaatakowała stojącego najbliżej niej żołnierza z mieczem. Skubany zasłonił się tarczą.
Jakimś dziwnym manewrem* udało się jej wytrącić tarczę z ręki przeciwnika. Postanowiła dokończyć to, co zaczęła i po chwili zaciętej walki żołnierz leżał martwy w kałuży własnej krwi**(martwy).
Podniosła tarczę z ziemi. Mimo że była niewygodna, postanowiła z nią walczyć. Miała nadzieję, że chociaż trochę ją osłoni. Efekt okazał się całkowicie odwrotny - czarodziejka nigdy wcześniej nie walczyła z tarczą, toteż ta utrudniała jej zadanie. Kolejny przeciwnik rozciął jej udo (26-6). Zdenerwowała się i uderzyła mężczyznę tarczą***. Żołnierz dał się zaskoczyć, ponadto rozciął czoło własną klingą (33-4). Upadł na wznak na ziemię, odsłaniając się całkowicie.
Przebiła mu wnętrzności mieczem (raczej martwy, albo umiera w męczarniach).
Strzały zasypywały pole walki z nieba.

Amras
Sigion x
Yevereth x

*którego ona sama nie ogarniała xD
**nie chce mi się pisać, że tym i tym ciosem zabrała mu tyle HP. Nie żyje.
*** xD

Taa, zabiłam 2 w jednej rundzie. Spoko, dla każdego starczy.

Offline

 

#9 2012-02-17 23:35:13

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Yevereth atakowała z drugiej strony i o dziwo udało jej się zabić dwóch przeciwników. Sigion postanowił ni ustępować. Odsłaniał cele Amrasowi i sam szarżował na przeciwników. Podbiegał do nich raniąc bądź zabijając i odbiegał. Kiedy Ktoś go zaczynał gonić w jego plecach pojawiało się kilka strzał. Yevereth nie szło tak dobrze, więc kiedy taką współpracą razem z elfem zabili kolejnych dwóch ludzi* najemnik postanowił pomóc czarodziejce. To nie było trudne, zostało już tylko 3 przeciwników. Sigion wytarł miecz o liberię jednego z powalonych. Schował go do pochwy przy pasie. Wyjął zza pleców krótki miecz i podniósł leżącą na ziemi tarczę. Już miał iśc do czarodziejki, kiedy drogę zastąpił mu dowódca oddziału. Spodziewał się tego, a nawet liczył na to. Elf mógł kiedyś walczyć z Roegnarem. On też musiał pokonać kogoś silniejszego. Dowódca wygladał na silnego. Trzymał cięzki topór w jednej ręce, w drugiej ściskał tarczę.
- Zabawimy się, panie rycerzu? Za moich braci z Mahakamu! - Sigion zaatakował pierwszy. Miał tą przewagę, że jego miecz był lżejszy od topora. Jednak w walce przeciwko zbrojnemu na nic się nie przyda. Musi mu jakoś wytrącić tarczę. Zamarkował cięcie w nogi, tak jak podejrzewął tarcza poszła w dół, więc on wykręcił lekkim ostrzem w górę, jednak delikatnie pomylił się w ocenie odległości i trafił w górne okucie tarczy. Te wgięło się i trzasnęło. Miecz był prawdziwym arcydziełem. Sigion szybko zasłonił się tarczą i miał szczęście, że to zrobił, bo dostałby tarczą przeciwnika w twarz. Kapitan zaatakował toporem. Sigion odrzucił tarczę i obkręcił się w okół. Kiedy topór wbijał sie w ziemię on cięciem miecza obcinał już rzemienie przytrzymujące tarczę. Delikatny ruch ostrza i prześlizgnęło się też po przegubie kapitana ( 49 - 6 ). Tarcza poleciała z brzękiem na ziemię.
- Ładnie. Byłbyś dobrym żołnierzem... Ale stanąłeś po stronie tego ścierwa! Będziesz wisiał, chyba, że okażę Ci litośc i zginiesz zaraz!
- Litość? Zapłacisz mi za krzywdy doznane przez krasnoludów! - Sigion po raz kolejny zamarkował atak od dołu, tym razem nachylając sie tak, aby w drugą dłoń chwycić miecz martwego zólnierza. Sigion nie spodziewał się, że przy tym manewrze zostanie uderzony płazem topora w plecy z taką sił, że poleciał na ziemię ( 26 - 2 ). Kapitan miał topór w obydwu rękach i opuścił go na Sigiona. Ten pośpiesznie przetoczył się na bok kopiąc dowódcę w piszczel ( 43 - 1 ). Ten na chwilę stracił gardę, a Sigion był już na nogach z dwoma mieczami w garści. Atakowął raz za razem starając się osłabić blok topora mieczem żołnierskim, a zadawać poważniejsze obrażenia krasnoludzkim. W pewnym momencie udało mu się trafić dowódcę w ramię ( 42 - 8 ). Ten zorientował się, że nic nie zdziaął nieporęcznym toporem, więc rzucił nim w Sigiona natychmiast podnosząc broń leżącą najlbiżej neigo - dwuręczny miecz. Topór wyrwał Sigionowi z ręki jeg kransoludzki miecz i drasnął mu ramię ( 26 - 3 ), więc Sigion szybko zanuyrkował za mieczem odrzucając drugi miecz. Kiedy miał go w ręce zrobił przewrót wkładając go do pochwy na plecach i wyjął drugi miecz. Przy okazji zauważył, że jeden z ludzi został powalony, nie wiedział przez kogo, a drugi ucieka przed goniącymi go strzałami, które, nie trafiały...**
- Zostawcie go mi! - kiedy to krzyknął w jego stronę poleciał bełt przebijając na wylot jego  lewe ramię ( 23 -  7 ). Sigion krzyknął z bólu, a dowódca już podbiegał do niego z uniesionym mieczem. Sigion zacisnął rękę na mieczu i skontrował atak. Miecz dowódcy był masywniejszy, a że trzymał go w obu rekach jego ciężar nie przeszkadzał mu w zręcznym wywijaniu nim. Sigion uskoczył przed cięciem i zobaczył, że w łopatkę kapitana wbiła się strzałą ( 34 - 5 ).
- Co jest?!
- Wyrównuję tylko szanse! - krzyknął nonszalancko Amras. - w sumie Sigion był mu a to wdzięczny. Podniósł się z klęczek i skierował ostrze ku ziemi. Czekał aż ten będzie znowu gotów do walki. Rzadko miał sznase walczyć honorowo. Dręczył go alący ból w ramieniu, ale nareszcie mógł poalczyć z kimś silniejszym. Kapitan w końcu ogarnął się. Sigion podniósł czubek miecza. Kapitan zrobił to samo. Ruszyli w tym samym czasie. Najemnik unikał większej części ciosów kapitana, część przyjmował, jednak ramię mu słabło. Po silniejszym ciosie przyklęknął i wyszarpnął lewą ręką kord z cholewy buta i natychmiastowym ruchem wbił go między żebra przeciwnika ( 29 - 4 ). Ten na chwilę znieruchomiał, bo czym kopnął w zranioną rękę ( 16 - 3 ). Sigion był już u granic wytrzymałości. Krzyknął z bólu. Kapitan uśmiechnął się, rad ze swojego numeru, kiedy najemnik wstając okręcił się, złapał drugą ręką swój miecz i z całej siły ciął w jego szyję. Ten uniósł miecz i zdążył się nim zasłonić, lecz Sigion spodziewał się tego. Zrobił przerażoną minę, a kapitan zaczął się śmiać patrząc mu w oczy. W ostatniej chwili dostrzegł, że póltoraręczny miecz leci ku ziemi, a na jego głową jest opuszczany krótki, krasnoludzki miecz. Podniósł ramię to góry. Najemnik widział każdą kropelkę potu i krwi na jego twarzy, jego oczy, które dopiero uświadamiają sobie beznadziejnośc sytuacji. Jego ramię, które nie może go przed tym zasłonić. Miecz opadał, przebił się przez uniesione ramię, prełamał kość. Jego impet był tak duży, że zniszczył hełm, zaczął rozdzierać kolejno: kółka kaptura z kolczugi, skórzany czepiec, czaszkę i tak przechodząc między oczami doszedł do samego podbrudka. Usta kapitana nie zdążyły zmienić wyrazu z drwiącego. Sigion trzymał swój miecz w jego głowie a nim zaczęły wstrząsać drgawki. W końcu padł na ziemię zsuwając swoją głowę z miecza. Sigion padł na kolana, wytarł miecz o liberię kapitana i schował go do pochwy na plecach. To samo zrobił z drugim mieczem i kordem, jedynie zmieniając umiejscowienie. Klęczał tak przez chwilę, aż w końcu postanowił coś zrobić. Oberwał kawałek w miarę czystej liberii żołnierza i obwinął nim sobie ramię.
- Mamy mało czasu. Niedługo będzie tu gorąco. Szybko kiereszujemy ciała tych skurwysynów i zabieramy to co się nadaje do walki. Bierzcie to co lżejsze, kusze, bełty i miecze jednoręczne. Resztę w miarę możliwości postarajcie się uszkodzić...


*Mnie też się nie chce opisywać.
**Mieliśmy zostawić świadka

PS Sorki, że tak długo, asle nie chciałem, żeby ktoś mi zabrał kapitana. I jak zwykle ja wielki poszkodowany xD


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#10 2012-02-18 00:39:18

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Z ostatnim swoim przeciwnikiem pozwoliła sobie na zabawę. Ewidentnie bawiła się walką, dając ciosy łatwe do sparowania, przewidywalne, parując, nie zadając ciosów po to, by zabić. Żołnierz był młody i bał się. Strach było widać chociażby w jego ruchach.
Zauważyła, że Sigion toczy walkę z kapitanem oddziału.
Dwuręczny miecz żołnierza uniósł się do kolejnego ciosu. Czarodziejka sparowała, wyprowadziła cios, którego efektem była szeroka i dość głęboka rana podbrzusza. Żołnierz krzyknął krótko i uklęknął, starając się zacisnąć brzegi rany.
Zlitowała się nad nim i zadała śmiertelny cios znad głowy.
- A ja już myślałam że to ostatni - warknęła, kiedy poczuła ciepłą krew płynącą jej z świeżej rany na żebrach.  - Chodź tu, skurwysynie! No popatrz, a chciałam się już tobą zająć - powiedziała patrząc, jak strzała tkwiąca mu w plecach powoli zadawała mu śmierć.
- Mamy mało czasu. Niedługo będzie tu gorąco. Szybko kiereszujemy ciała tych skurwysynów i zabieramy to co się nadaje do walki. Bierzcie to co lżejsze, kusze, bełty i miecze jednoręczne. Resztę w miarę możliwości postarajcie się uszkodzić... - usłyszała.
Wstała. Posłuchała słów Sigiona. W sumie i tak nie miała co innego do roboty. Zajęła się szpeceniem trupów. Do tego najlepiej się nadawała.
Skończyła troje i oglądała efekty swojego dzieła. Cudownie. Przypominali trochę wielką stertę mięsa. Jednemu dla efektu wbiła miecz poniżej pasa. Całą resztę zostawiła Sigionowi i Amrasowi. Swoje artystyczne umiejętności już zdążyła pokazać.
W różnych miejscach obozu znalazła jeszcze 150 (do podziału) denarów, jakiś bardzo mocno zabrudzony sztylet, który miała zamiar doprowadzić do stanu używalności, zapasową lekką zbroję i trochę ubrań. Poszukała również łuk i kołczan, który pożyczyły jej Wiewiórki.
Po chwili dotarło do niej, że obficie krwawi. Zajęła się najpierw raną na udzie, która zaczęła już pokrywać się strupem.
- O kurde, dotykam swoich żeber. Dziwne uczucie - powiedziała, kiedy skończyli dopieszczać swoje dzieło. Ona sama zajmowała się jeszcze tamowaniem krwi. - Wracajmy już. Raczej nie mamy tu czego więcej szukać...


Nie mam pojęcia, jak wygląda tu teraz kolejka, ale piszę, jak mam czas i możliwości. Mogę się czepiać ortografii? Szifer, pisze się "podbródek", nie "podbrudek" xD

Offline

 

#11 2012-02-18 14:55:52

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Amras był pełen podziwu dla swoich towarzyszy. Praktycznie tylko we dwójkę roznieśli cały patrolowy oddział!
Wyszedł z ukrycia i dołączył do masakrowania zwłok. Przyglądał się Yevereth, jak robiła to z pasją. Sam zastanawiał się, jak 'ozdobić' swoich. Wyjął z cholewy sztylet i każdej ze swoich ofiar rozciął lewe oko. Ponadto, każdemu ze swoich wbił w pierś ich własny miecz, zaś jakiemuś napotkanemu kusznikowi - bełt. Zadowolony ze swojego dzieła, spojrzał na kompanów.
- Pośpiech mile widziany, ale wydaje mi się, że niekonieczny. Ten obóz jest na uboczu, i o ile nie będzie przypadku, to masakrę inni odkryją najwcześniej jutro o świcie, podczas zmiany warty.
Zebrał wszystkie nadające się do użytku strzały. Bełty żołnierzy zaś wykorzystał do zwiększenia efektu, wystrzeliwując je w przypadkowych kierunkach.
Nie miał ochoty przeszukiwać obozu, jednak uznał, że gdy wrócą do Wiewiórek, mogą dodatkowo u nich zapunktować, gdy przyniosą im oręż. Doskonale wiedział, jak rebelianci słabo są uzbrojeni.
Przytroczył do pasa dwa jednoręczne miecze, na ramię zarzucił zaś związane ze sobą kusze. Tak obładowany ruszył drogą do ich bazy. Nagle zza któregoś drzewa wyłoniła się postać. Bohaterowie przygotowali się do walki.
- Ciredean - przedstawił się cień, unosząc rękę do góry, zdradzając przyjacielskie zamiary. - Bri Cri posłał nas za wami, byśmy mogli potwierdzić, czy się rzeczywiście dobrze spiszecie. Gdybyście mieli zamiar zdradzić, mieliśmy was zabić.
- Wy?
Elf zagwizdał. Zza konarów drzew wyłoniło się jeszcze trzech jego pobratymców i dwóch krasnoludów.
- Gdyby walka przybrała zły obrót, mieliśmy wkroczyć z pomocą, ale tylko w skrajnej sytuacji. Chcieliśmy was przetestować dokładnie. Świetnie się spisaliście - dodał z wyraźnym szacunkiem i podziwem. - Wracajmy.
Po kilkudziesięciu minutach byli już w obozie Sco'iatael. Wyczerpani Sigion z Yeverth udali się do namiotu, gdzie zajęli się sobą*. Amras, który nie odniósł żadnych ran, udał się od razu do przywódcy komanda by zakomunikować mu o powodzeniu i zapytać o następne cele.


* Ranami się zajęli


Amras
Yev
Sigion


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#12 2012-02-19 17:18:44

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Sigion nie odniósł poważniejszych ran. Yevereth uleczyła mu wszystkie rany krwawiące.* Najpoważniej zraniona była ręka, przynajmniej tak myślał najemnik, ale okazało się, że nie była złamana, a tylko zbita. Po zastosowaniu leczniczej magii Yevereth zostało mu tylko kilka siniaków. On z kolei pomógł jej ( na ile mógł ) zająć się jej ranami. Oczyścił je, aby ona mogła je uleczyć. Od krasnoludów stojących na zewnątrz dowiedział się, że Amras poszedł do namiotu dowództwa. Już ruszył w tamtą stronę, kiedy rozpoznał jednego z kransoludów.
- Oddaję nóż. - Odpiął pochwę od pasa, zakręcił nią w ręku i podał rękojeścią w stronę krasnoluda - Nie przydała się, jednak mimo wszystko dziękuję, bracie. - Krasnolud uśmiechnął się do niego i wziął nóż. Sigion ruszył przed siebie. Marzył teraz tylko o gorącej kąpieli i odpoczynku. wiedział, że na jedną z tych rzeczy nie miał nawet co liczyć, a nie był pewien czy w najbliższym czasie w ogóle będzie mógł odpocząć...


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 

#13 2012-02-19 18:12:35

 Radosny Rabarbar

http://oi60.tinypic.com/2zp2j5c.jpg

13204951
Skąd: Tam,gdzie diabeł mówi dobranoc
Zarejestrowany: 2011-04-12
Posty: 2502
Punktów :   -17 
WWW

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Sigion wyglądał znacznie gorzej od niej, więc postanowiła najpierw jemu pomóc. Kiedy uporała się z jego ranami*, zerknęła na swoje. Najpoważniejszą była chyba ta ostatnia i bolała jak cholera. Starczyło jej siły tylko na pomoc zrośnięciu się mięśni, reszta musiała zrobić się sama. Przebrała się w czyste, całe, nieokrwawione rzeczy. Zaczęła się zastanawiać jakie znowu cholerstwo przygotują im Wiewiórki, żeby ich zabić.
Sigion wyszedł.
Czarodziejka, nie mając nic lepszego do roboty, poszła spać.

* jeszcze przez jakiś czas będziesz umierał, bo ja nie umiem dobrze leczyć

Offline

 

#14 2012-02-19 22:07:42

 Amras Helyänwe

Administrator

7892318
Skąd: Stamtąd
Zarejestrowany: 2010-07-24
Posty: 3484
Punktów :   -7 
.: Tu eşti dragostea vieţii mele.

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

- Jesteśmy.
- Ciredean zdał mi już raport z waszej akcji. Świetnie się spisaliście, Cerbin - rzekł Bri Cri, uśmiechając się i klepiąc Amrasa po ramieniu. Ten pękał z dumy. - Na razie to tyle. Muszę poczekać jeszcze kilka jakiś czas, aż wszystkie pododdziały ukończą swoje misje. Szykuję coś wielkiego, do czego będę potrzebował więcej Sco'iatael - drapieżnie obnażył zęby. - Możesz odejść, macie trochę wolnego czasu, przynajmniej do jutrzejszego zmierzchu*
Angus obrócił się na pięcie i odmaszerował, miał ważne sprawy na głowie. Amras wolnym krokiem również powrócił do swojego namiotu. Po drodze rozmyślał chwilę, o jakie też zlecenie może chodzić przywódcy. Coś wielkiego...


* Czas przeznaczamy na co chcemy. Zwiedzanie obozu, poznawanie postaci niezależnych, jakaś mała przygódka... Ogólnie inwencja własna


Amras x
Sigion x
Yev x


-----------------------------------------------------------------------------------------------



http://oi62.tinypic.com/lzmtx.jpg

___

A ja? Czym ja jestem?
Kto krzyczy? Ptaki?
Kobieta w kożuszku i błękitnej sukni?
Róża z Nazairu?
Jak cicho!
Jak pusto. Jaka pustka!
We mnie..."
___

Offline

 

#15 2012-02-19 22:41:16

 Szifer

Użytkownik

9810473
Zarejestrowany: 2011-02-06
Posty: 5022
Punktów :   -5 

Re: II - Zejście w mrok (Amrasowa hanssa)

Sigion był zadowolony, że mają czas wolny. Szedł do swojego namiotu odpocząć. Przed namiotem zatrzymał się po raz kolejny przed znajomym krasnoludem.
- Nie spytałem nawet jak masz na imię bracie...
- Leobar, Sigionie. Leobar syn Leokada. - Sigion zastanowił się... Krasnolud musiał przebywać poza Mahakamem, kiedy on sie tam wychowywał, ale najwyraźniej ten o nim słyszał.
- Mam pytanie. Chciałbym wyposażyć moich towarzyszy w te wasze srebrne sztylety. Ja sam mam Vanessę, jednak nie chcę, aby oni zawsze musieli polegać na mnie. Wiesz o co mi chodzi...
- Oczywiście. dosyć trudno je dostać, ale wy okazaliście się godni zaufania. No i Wiewiórki z niektórych lepszych oddziały mogłyby nie dać rady temu zwiadowczemu we troje...
- Skąd wiesz... - Krasnolud tylko mrugnął mu przyjaźnie i zaśmiał się. Śmiech w takich czasach był rzadkością więc i najemnik nie mógł sie nie uśmiechnąć. Wieści w obozie rozchodziły się szybko. Elfy nie reagowały tak radośnie, jednak niektóre krasnoludy kłaniały mu się,. kiedy obok nich przechodził. W związku z tym zdobycie sztyletów nie okazało się takie trudne. Kiedy wrócił do namiotu z trzema srebrnymi sztyletami rzucił się na posłanie. Chwilę później zasnął. W końcu sztylety będzie mógł dać im później...


https://scontent-arn2-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/12366224_963531483722707_6375285450185723831_n.jpg?oh=cc08e9a6a1a9d6bb7f613cf50b9847d7&oe=571886AD

Offline

 
Ikony

Nowe posty

Brak nowych postów
Tematy przyklejone
Tematy zamknięte

Rangi
Administratorzy
Moderatorzy
Zasłużeni
Użytkownicy

______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________


______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ ______________________________________________________________________________________________ _______________________________________ ========================================================================

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi